Udałam się z powrotem do ławki, usiadłam i siedziałam cicho widziałam jedynie parę wzroków skierowanych w moją stronę. Gdy zaczęłam się rozglądać napotkałam tęczówki koloru głębokiej za to, pięknej czerni, dalej zobaczyłam oczy koloru różowego, no albo ja mam taki wzrok i on ma soczewki albo jest biedakiem o różowych tęczówkach. Zaczęłam rozmyślać nad jego dzieciństwem, do puki nie napotkałam kolejnych par oczu, koloru zieleni i złota.? trochę mnie to zaskoczyło, ale się ucieszyłam, nie będę jedyna o dziwnych oczach, tylko błagam niech oni nie noszą soczewek.! za różnookim zobaczyłam oczy koloru pięknego brązu jak czekolada, gdy tak rozmyślałam usłyszałam dzwonek. ale głośno.! zabrałam swoją torbę i wyszłam z klasy, tak się stało, że miałam być obecna dzisiaj tylko na pierwszej i drugiej lekcji, kochany braciszek. Wyszłam na dziedziniec i wyciągnęłam z torby telefon i słuchawki puściłam sobie " Hollywood Undead - we are" lubię tą piosenkę, nawet czasami ją sobie nucę, a nawet śpiewam. Usiadłam na ławce, pewnie za niedługo znów się przeprowadzimy więc lepiej z nikim się nie zadawać, miałam mieć teraz godzinę wychowawczą.?! No pięknie, o nie zrywam się z lekcji nie chce mi się siedzieć całą lekcje sama, gdy tak przeklinałam mojego brata za to że posłał mnie dzisiaj do szkoły zauważyłam jakąś postać nie daleko mnie, ściągnęłam słuchawki i zaczęłam się jej przyglądać, był to dobrze zbudowany wysoki, chwilę wysoki.? ja jestem za wysoka jak może istnieć ktoś wyższy ode mnie.?! wracając, miał on śnieżno białe włosy, oczy koloru, zielonego i złotego.?! to ten chłopak, dziwne że zawsze pierwsze obserwuje oczy u każdego. Był trochę dziwnie ubrany w stylu, wiktoriańskim.? czegoś szukał, tylko pytanie czego.? zobaczyłam jak chłopak kuca i zaczyna grzebać w krzakach, zaczęłam się śmiać, nawet nie wiem dla czego, ale najwyraźniej On to zauważył.
- z czego się śmiejesz.?-ooo, jaki przyjemny głos.
- tak trochę z ciebie.( ha ha ha)
- to nie jest śmieszne, na dodatek jesteś nowa, nie powinnaś się tak zachowywać jeżeli kogoś nie znasz.- mówił to chyba patrząc na mnie, nie wiem, ja siedziałam prosto na ławce, na szczęście nie widział on moich oczu.
- i tak się pewnie za niedługo przeprowadzę więc co to za różnica, hmm.?-zapytałam nadal nie podnosząc głowy-czego szukasz, pomogę ci.
- notatnika. Szukam go razem z kolegą.
- a gdzie widziałeś go ostatnio, albo wyjmowałeś.?
- hmm, gdzieś tu.
- jak wygląda.?
- taki dość mały za to gruby i koloru ciemnego brązu z...
- z napisem "Notatnik Lysandra" wyryte w prawym dolnym rogu.?
- tak, skąd wiedziałaś. znalazłaś go.?
- nie, ale za to widziałam taki obok krzaków za wejściem głównym szkoły, znajdował się w rogu przy ścianie.
- naprawdę, dzięki.!- i znikną i dobrze. Ponownie założyłam słuchawki, gdy tak siedziałam sobie słuchając w spokoju muzyki, poczułam zapach papierosów, jak oszalała wstałam i ściągnęłam z uszy przedmioty chowając je za koszulkę, poszłam za zapachem, obok drzewa niedaleko mojej ławki zobaczyłam, tego, podejrzewam lysandra i chłopaka o czerwonych włosach i tych czekoladowych oczach. Podeszłam do nich nie podnosząc głowy, odruchowo gdy poczułam silniejszy zapach papierosów, podniosłam nogę i jednym kopnięciem wyrzuciłam im papierosy z rąk. Zaś oni odskoczyli do tyłu i upadli na ziemię, otrząsnęłam się i pomogłam im wstać, czerwona małpa zaczęłam się wydzierać.
- czyś ty kobieto oszalała.?!
- nie powinniście palić.! i tak, przepraszam, ale zrobiłam to odruchowo gdy poczuje zapach tych papierosów.
- dziwne masz głos jak moja dawna "koleżanka" nie ci będzie, przeprosiny przyjęte, ale czy ty nie chodzisz z nami do klasy.?
- tak chodzę. Lysander znalazłeś ten notatnik tam gdzie mówiłam.?
- tak był dokładnie w tym miejscu gdzie mówiłaś. Dzięki. To mój kolega Kastiel.
- miło. Jestem Ewangelina.
- ty no naprawdę cię kojarzę. Gdzieś ty wcześniej mieszkała.?! - odezwał się buntownik, chociaż też go kojarzę.
- ja w Japonii, Hiszpanii, Francji, Anglii i teraz jestem tutaj.
- ja jako dziecko mieszkałem w Japonii, a, co tam nie szkodzi, może się pomyliłem.
- miałeś prawo, a tak właściwie Ewangelina, pokaż oczy, masz strasznie długą i dużą tą grzywkę.- odezwał się Lysander.
- nie, a teraz wybaczcie ale idę do domu.
- a to niby dlaczego, przecież jeszcze full lekcji.!- małpa.
- mam zwolnienie. Pa. e kto dzwoni.?- wyciągnęłam z torby telefon i odebrałam, dzwonił Grzesiek, ciekawe po co.
no hej. coś się stało.?
tak.!
zdradzisz mi co.?
w tej chwili marsz na lekcję i nie trzymaj się tam żadnych chłopaków.!
ale jak ty..?! jak mogłeś.?! jak mogłeś wysłać ochroniarza.?
Kochaniutka, liczba mnoga, ostatnio źle się skończyło gdy był jeden, więc nawet nie myśl o ucieczce, zostajesz na tej jednej lekcji, a do domu wracasz z ochroną.!
- rozłączył się.?! co za jeden, oj dostanie wycisku.!- chłopcy, podejrzewam, dziwnie na mnie patrzyli.
- coś się stało.? - lysander, oj ciekawska z niego osoba.
- muszę zostać na tej jednej lekcji.! to się stało to katastrofa.!
- chcesz to możesz się dosiąść do nas.
- dzięki-zerknęłam w krzaki, ochroniarz.!-dobra chodźmy na tą lekcje.-złapałam ich za rękawy i pociągnęłam za sobą do klasy. Siedzieliśmy na lekcji tak jak mówili siedziałam przed nim, mogliśmy gadać bo, bo, no bo to godzina wychowawcza.! dowiedziałam się, że znają się oni już od podstawówki, mówili kto kim jest i opowiadali trochę, dowiedziałam się o Rozalii, Iris, Violetcie, Melanii, Klementynie, Arminie, Alexie, Natanielu, Amber, Li, Charlot, to chyba tyle. Gdy zabrzmiał dzwonek, wyszliśmy z klasy i ruszyłam do swojej szafki okazało się, że nasze szafki są niedaleko ponieważ oddzielają nas dwie szafki. Zostawiłam swoje niepotrzebne rzeczy, wyszłam na dziedziniec i dostrzegłam wzrokiem moich ochroniarzy, było ich sześciu, przecież sobie z nimi poradzę, Grzesiek we mnie nie wierzy..!? Zanim opuściliśmy teren szkoły zatrzymała mnie czyjaś ręka, to była ręka lysa, a za nim był kas.
- idziesz do domu.?- zapytał kolorowo oki.
- tak, ale jeśli chcecie mnie odprowadzić to marne w tym szanse, chociaż, możecie iść za mną ale nie róbcie żadnych ruchów okej, muszę policzyć się z bratem i będę wolna. oki.?-powiedziałam nadal chowając głowę, oni tylko nimi kiwnęli na zgodę i ruszyłam pierwsza chwile po mnie poszli chłopcy, gdy tylko przekroczyłam próg szkoły zostałam otoczona przez "ochronę" dwóch z tyłu i z przodu po jednym po bokach, łatwizna. Byliśmy już w połowie drogi, z tego co zobaczyłam, chłopcy nadal szli za mną coś obgadując, czas działać. Jednym zwinnym ruchem popchnęłam tych dwóch przede mną, upadli na ziemię, reszta od razu się na mnie rzuciła, jednak byłam szybsza, odepchnęłam ich nogami, zaś spod mojej spódniczki wyciągnęłam mały nożyk, został mi on wyrwany przez jednego z nich, gdy się na mnie rzucili kucnęłam i odeszłam, z buta wyciągnęłam kolejny nożyk, pokonałam wszystkich, to była pestka, gdy podeszłam do chłopaków zamknęłam im ich otwarte szczęki, wytłumaczyłam im, że mój brat jest nad opiekuńczy a jesteśmy bogaci. Ruszyliśmy do mojego domu, zostawiając ich na chodniku-ochroniarzy-znaleźliśmy się pod moim domem, gdy otworzyłam drzwi wpuściłam chłopców do puki nie odezwał się lys"wpuszczasz nas do domu.?" na co odpowiedziałam"a co możecie mi zrobić.?" oni tylko prychnęli i ściągnęli buty, powiedziałam aby poczekali na kanapie a gdy tylko ruszyłam do kuchni zaczął się wrzask, mojego brata. Wbiegłam do salonu szokując gości, za mną wbiegł Grześ.
- nigdzie nie idziesz.!
- a kto mi zabroni.? ci "ochroniarze" nie są przydatni uwierz mi.!
- oczywiście że są, a jak coś ci się stanie.?
- a co może mi się stać.?- poczułam uścisk chłopaka na ramieniu, odruchowo złapałam go za rękę i przerzuciłam przez ramie tak że upadł na podłogę.- o matko przepraszam braciszku, to było niechcący.!-zaczęłam pomagając chłopakowi wstać a "goście" podbiegli tu.-wybaczcie że musicie na to patrzeć po prostu mam małą kłótnie z bratem.!
- mogłabyś się opanować co.?!
- może...i tak wychodzę, chłopaki zbierajcie się, pa Grzesiek.!
- arght...!
- też cię kocham.!-krzyknęłam i opuściłam dom.
Razem z chłopakami udaliśmy się do kawiarni na kawę, potem zaczął się temat dla mnie trochę dziwny otóż zaczęli oni rozmawiać o przyjaciołach, nie chciałam o nich słyszeć, postanowiłam że udamy się do Kastiela, chłopak trochę się sprzeciwiał ale i tak wygrałam. Byliśmy już na posesji chłopaka, słyszałam że ma być jego starszy brat, weszliśmy do środka, łał fajny ma nawet dom, całkiem duży, weszłam do salonu razem z chłopakami, usiedliśmy na kanapie, gdy po dziesięciu minutach usłyszeliśmy kroki, nie zwracaliśmy na to uwagi, cały czas rozmawialiśmy, gdy poczułam za sobą oddech na ramieniu, zobaczyłam jak obaj chłopcy zerkają za mnie, otóż z "przyzwyczajenia" przełożyłam ręce za głowę, łapiąc tym samym osobnika za mną za kark i przerzucając go na drugą stronę prze de mną, gdy zorientowałam się kogo właśnie tak potraktowałam zaczęłam przepraszać i pomagać mu wstać.
- tak strasznie cię przepraszam David.! ale na przyszłość zapamiętaj że nie szepcze się do ucha takich słów.!
- wybacz ewka, myślałem, że nie ciebie tu spotkam.
- ale tym samym udowadniasz, że nadal bawisz się w piaskownicy.!(ha ha ha)-zaczęłam się śmiać, a reszta nie wiedziała o co chodzi.
- to wy się znacie.?-zapytała małpa.
- tak, od dzieciństwa.- odpowiedział mu David siadając obok mnie przy wyjściu.
- David bez obrazy, ale zachowujesz się jak byś był w niej zakochany.-odezwał się Kastiel bez emocji, David tylko się zaśmiał i zbliżył do mnie obejmując w talii.
- bo tak jest. a już rozumiem nie widzieliście jej oczu.hmm.?
- nie.-odpowiedział szybko i krótko lys.
- no to paczcie.
David podniósł swoją rękę i jednocześnie moją grzywkę, zaczerwieniłam się a chłopacy nie mogli odebrać wzroku, wyrwałam się z objęć chłopaka i uderzyłam go w twarz.
- co ty robisz debilu.?!
- bawię się z tobą.!
- to nie jest zabawne.!
Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, Kastiel podszedł do drzwi i je otworzył. no nie ja nie mam wolnego życia.!
- muszę zostać na tej jednej lekcji.! to się stało to katastrofa.!
- chcesz to możesz się dosiąść do nas.
- dzięki-zerknęłam w krzaki, ochroniarz.!-dobra chodźmy na tą lekcje.-złapałam ich za rękawy i pociągnęłam za sobą do klasy. Siedzieliśmy na lekcji tak jak mówili siedziałam przed nim, mogliśmy gadać bo, bo, no bo to godzina wychowawcza.! dowiedziałam się, że znają się oni już od podstawówki, mówili kto kim jest i opowiadali trochę, dowiedziałam się o Rozalii, Iris, Violetcie, Melanii, Klementynie, Arminie, Alexie, Natanielu, Amber, Li, Charlot, to chyba tyle. Gdy zabrzmiał dzwonek, wyszliśmy z klasy i ruszyłam do swojej szafki okazało się, że nasze szafki są niedaleko ponieważ oddzielają nas dwie szafki. Zostawiłam swoje niepotrzebne rzeczy, wyszłam na dziedziniec i dostrzegłam wzrokiem moich ochroniarzy, było ich sześciu, przecież sobie z nimi poradzę, Grzesiek we mnie nie wierzy..!? Zanim opuściliśmy teren szkoły zatrzymała mnie czyjaś ręka, to była ręka lysa, a za nim był kas.
- idziesz do domu.?- zapytał kolorowo oki.
- tak, ale jeśli chcecie mnie odprowadzić to marne w tym szanse, chociaż, możecie iść za mną ale nie róbcie żadnych ruchów okej, muszę policzyć się z bratem i będę wolna. oki.?-powiedziałam nadal chowając głowę, oni tylko nimi kiwnęli na zgodę i ruszyłam pierwsza chwile po mnie poszli chłopcy, gdy tylko przekroczyłam próg szkoły zostałam otoczona przez "ochronę" dwóch z tyłu i z przodu po jednym po bokach, łatwizna. Byliśmy już w połowie drogi, z tego co zobaczyłam, chłopcy nadal szli za mną coś obgadując, czas działać. Jednym zwinnym ruchem popchnęłam tych dwóch przede mną, upadli na ziemię, reszta od razu się na mnie rzuciła, jednak byłam szybsza, odepchnęłam ich nogami, zaś spod mojej spódniczki wyciągnęłam mały nożyk, został mi on wyrwany przez jednego z nich, gdy się na mnie rzucili kucnęłam i odeszłam, z buta wyciągnęłam kolejny nożyk, pokonałam wszystkich, to była pestka, gdy podeszłam do chłopaków zamknęłam im ich otwarte szczęki, wytłumaczyłam im, że mój brat jest nad opiekuńczy a jesteśmy bogaci. Ruszyliśmy do mojego domu, zostawiając ich na chodniku-ochroniarzy-znaleźliśmy się pod moim domem, gdy otworzyłam drzwi wpuściłam chłopców do puki nie odezwał się lys"wpuszczasz nas do domu.?" na co odpowiedziałam"a co możecie mi zrobić.?" oni tylko prychnęli i ściągnęli buty, powiedziałam aby poczekali na kanapie a gdy tylko ruszyłam do kuchni zaczął się wrzask, mojego brata. Wbiegłam do salonu szokując gości, za mną wbiegł Grześ.
- nigdzie nie idziesz.!
- a kto mi zabroni.? ci "ochroniarze" nie są przydatni uwierz mi.!
- oczywiście że są, a jak coś ci się stanie.?
- a co może mi się stać.?- poczułam uścisk chłopaka na ramieniu, odruchowo złapałam go za rękę i przerzuciłam przez ramie tak że upadł na podłogę.- o matko przepraszam braciszku, to było niechcący.!-zaczęłam pomagając chłopakowi wstać a "goście" podbiegli tu.-wybaczcie że musicie na to patrzeć po prostu mam małą kłótnie z bratem.!
- mogłabyś się opanować co.?!
- może...i tak wychodzę, chłopaki zbierajcie się, pa Grzesiek.!
- arght...!
- też cię kocham.!-krzyknęłam i opuściłam dom.
Razem z chłopakami udaliśmy się do kawiarni na kawę, potem zaczął się temat dla mnie trochę dziwny otóż zaczęli oni rozmawiać o przyjaciołach, nie chciałam o nich słyszeć, postanowiłam że udamy się do Kastiela, chłopak trochę się sprzeciwiał ale i tak wygrałam. Byliśmy już na posesji chłopaka, słyszałam że ma być jego starszy brat, weszliśmy do środka, łał fajny ma nawet dom, całkiem duży, weszłam do salonu razem z chłopakami, usiedliśmy na kanapie, gdy po dziesięciu minutach usłyszeliśmy kroki, nie zwracaliśmy na to uwagi, cały czas rozmawialiśmy, gdy poczułam za sobą oddech na ramieniu, zobaczyłam jak obaj chłopcy zerkają za mnie, otóż z "przyzwyczajenia" przełożyłam ręce za głowę, łapiąc tym samym osobnika za mną za kark i przerzucając go na drugą stronę prze de mną, gdy zorientowałam się kogo właśnie tak potraktowałam zaczęłam przepraszać i pomagać mu wstać.
- tak strasznie cię przepraszam David.! ale na przyszłość zapamiętaj że nie szepcze się do ucha takich słów.!
- wybacz ewka, myślałem, że nie ciebie tu spotkam.
- ale tym samym udowadniasz, że nadal bawisz się w piaskownicy.!(ha ha ha)-zaczęłam się śmiać, a reszta nie wiedziała o co chodzi.
- to wy się znacie.?-zapytała małpa.
- tak, od dzieciństwa.- odpowiedział mu David siadając obok mnie przy wyjściu.
- David bez obrazy, ale zachowujesz się jak byś był w niej zakochany.-odezwał się Kastiel bez emocji, David tylko się zaśmiał i zbliżył do mnie obejmując w talii.
- bo tak jest. a już rozumiem nie widzieliście jej oczu.hmm.?
- nie.-odpowiedział szybko i krótko lys.
- no to paczcie.
David podniósł swoją rękę i jednocześnie moją grzywkę, zaczerwieniłam się a chłopacy nie mogli odebrać wzroku, wyrwałam się z objęć chłopaka i uderzyłam go w twarz.
- co ty robisz debilu.?!
- bawię się z tobą.!
- to nie jest zabawne.!
Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, Kastiel podszedł do drzwi i je otworzył. no nie ja nie mam wolnego życia.!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz