czwartek, 25 grudnia 2014
R. 4
- przepraszam, ale co się stało...?!- zaczęłam panikować.
- zdarzył się wypadek...-powiedział ze smutkiem w głosie.
- a co się stało z moim bratem.?!- doktor popatrzył na mnie zaskakująco, po chwili się odezwał.
- jest z nim całkiem dobrze, wszystko pani pamięta.?-zapytał z szokiem i jednocześnie zdziwieniem na twarzy.
- tak, ale dlaczego miałabym nie pamiętać.?
- wyniki badań pokazały, że utraciła pani pamięć, no ale cóż skoro wszystko pani pamięta to chyba dobrze.
- yyy...przepraszam czy mogłabym zobaczyć brata.?-miałam dziwne uczucie, chciałam być teraz obok niego.
- niestety jest to niemożliwe ponieważ teraz...śpi, tak śpi, przepraszam muszę teraz iść opisać panią w dokumentach. Do zobaczenia.
To były ostatnie słowa które wypowiedział, po czym wyszedł z pokoju, zastanawiałam się czemu był taki przestraszony, najważniejsze z Grześkiem wszystko dobrze, obok mnie znajdowała się szafeczka, otworzyłam ją co było dla mnie dość trudne bo wszystko mnie bolało i byłam jeszcze podpięta ręką, do maszyny, z szafeczki w której znajdowały się moje rzeczy znalazłam wśród nich telefon, dziwne że nie został zniszczony, odblokowałam go i zaczęłam przeglądać, dziwne nie mam żadnego kontaktu zapisanego, popatrzyłam na muzykę, są wszystkie piosenki, to musi być tylko usterka, znalazłam słuchawki i puściłam sobie taką jedną piosenkę, właściwie to tylko jej podkład muzyczny, słowa śpiewałam sama, a brzmiały one tak. Za krokiem krok, taka trasa, okno drzwi. (dalej już jest w cz.1 3 R. ) To wszystko przez te durne wspomnienia.! zaczęłam płakać, właśnie sobie coś uświadomiłam po co one były, moje zamyślenia przerwał lekarz, wszedł do pokoju, jednak nie był sam była za nim jakaś babka około 40 lat. Podeszła do mnie, a doktorek wyszedł, popatrzyłam na nią dziwnie, ta zaś usiadła na moim łóżku i położyła rękę na mojej, przekręciłam lekko głowę pokazując jej, o co chodzi.? i że nie jestem rozmowna, ona zaczęła mówić.
- witam cię, jestem Monika i doktor poprosił mnie, abym ci przekazała pewną wiadomość i jestem też psychologiem, oraz opiekunką w sierocińcu....-powiedziała ze smutkiem w głosie.
- a niby po co mi tu taka osoba, chcę zobaczyć brata.! mogę.?!
- niestety jest to niemożliwe....
- a-ale d-dlaczego.?!-przestraszyłam się co się stanie, jeżeli go zobaczę.?!
- po to tu jestem, naprawdę bardzo mi przykro ale twój brat nie-nie żyje....- jedna łza wyleciała jej z oka, ja natomiast zaczęłam płakać pozwalałam spływać moim łzom, zaczęłam się trząść, nie to musiał być żart, on nie mógł umrzeć.! nie zostawił by mnie.! skuliłam nogi pod brodę i owinęłam je rękoma, kobieta nie puściła mojej dłoni i mocno ją ścisnęła, popatrzyłam na nią...ledwo widziałam przez łzy, mimo tragedii wypowiedziałam słowa.
- wynoś się.!-kobieta lekko się przestraszyła- no wynoś się.! nie chcę nikogo widzieć.! wynoś się zostaw mnie samą.!- kobieta wstała i zrobiła parę kroków do tyłu, wyglądało to jak by odepchnął ją bardzo silny wiatr. Popatrzyła na mnie przestraszona, mówiła coś w stylu, abym się uspokoiła, że po to tu jest, aby mi pomóc. Spuściłam nogi, ręce opuściłam, zaczęłam płakać jeszcze mocniej i krzyczeć, szlochać, no nie wiem co jeszcze.! Kobieta ponownie do mnie podeszła, usiadła na łóżku i złapała moją rękę, ja tylko na nią popatrzyłam, podniosłam się i przytuliłam kobietę i zaczęłam płakać w jej ramie. Monika odwzajemniła uścisk, poklepała mnie po plecach, zaczęła mówić.
- bardzo mi przykro i współczuję ci, jednak lekarz poprosił mnie abym wzięła cię do sierocińca do puki nie będziesz pełnoletnia, wychodzisz ze szpitala jutro, ponieważ byłaś w śpiączce na tydzień.
- no ale co będzie ze mną.?! co z moją szkołą, gdzie to w ogóle jest, ja chce żeby Grześ tu był, niech on wróci.!
- tak więc pomogę ci, będę się tobą opiekować, sierociniec znajduję się w łodzi, myślę że ci się spodoba, jest to duży budynek, prawie willa, zadbamy tam o ciebie, a i jest to sierociniec dla tych bardziej bogatszych. Jutro tam jedziemy.
- domyślam się, a pojedziemy do mojego domu abym mogła się spakować no i zabrać rzeczy prawda.!-nie przestawałam płakać
-oczywiście, a teraz zostawię cię samą, sokor chciałaś.- Monika miała już wstać lecz złapałam ją za rękę.
- nie proszę, nie chce być sama.!-kobieta ponownie usiadła obok mnie i uśmiechnęła się do mnie, chciałam odwzajemnić uśmiech lecz marnie mi to wyszło.
Zaczęła ze mną rozmawiać i opowiadać jak to wszystko będzie wyglądać, że jutro pojedziemy do mojego domu i spakujemy mnie, potem wyjedziemy od razu do łodzi, następnie oprowadzi mnie ktoś po sierocińcu, będę tam spała, ogólnie to mieszkała, jedynie będę mogła wyjść tam do szkoły, wracać będę mogła najpóźniej o 21, pieniądze po bracie, czyli po całej rodzinie, otrzymam jak będę pełnoletnia, sierociniec mogę opuścić kiedy chcę ale to będzie dopiero po osiemnastce. Po godzinie rozmawiania, przyszedł lekarz i powiedział, że muszą mnie przebadać, kobieta grzecznie wyszła i powiedziała że przyjdzie jutro mnie stąd zabrać o godzinie dziesiątej, na pożegnanie się do mnie uśmiechnęła, dzięki niej już nie płakałam, polepszyło mi się, lecz nie na długo, jak tylko straciłam kobietę z oczu podszedł do mnie doktorek i zaczął mnie badać, po trzydziestu minutach powiedział abym poszła spać, ponieważ była już godzina 21. Jak na rozkaz położyłam się lecz nawet nie zasnęłam, zaczęłam płakać w poduszkę i szlochać cichutko, zostałam sama, nikt mnie teraz nie przytuli, będą mnie wytykać palcami że jestem bezdomna, śmiać się ze mnie, a może nie, nie wiem.! zobaczy się jak pójdę do tej przeklętej szkoły. Podczas rozmyślań płakałam i myślałam o Grześku, potem zaczęłam sobie przypominać te sen który miałam podczas śpiączki, zasnęłam ze zmęczenia po parunastu podejrzewam godzinach. Obudziłam się cała zapłakana, miałam ten sam sen co ostatnio, spojrzałam na zegarek dziewiąta, usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać, wytarłam łzy, do pokoju wszedł doktorek i poinformował mnie o tym aby się powoli zbierać, ściągnął mi kroplówkę i powiedział gdzie co się znajduje. Po godzinie byłam już umyta, ubrana, umalowana na mocny makijaży, uczesana (grzywka zakrywała oczy), po perfumowana, spakowana. Lekarz pozbył się igły z mojej ręki i powiedział abym czekała na panią Monikę, gdy przyszła wstałam popatrzyła trochę krzywo na mnie, no co, mam rozpuszczone włosy do pasa, kolor mocno czerwony, mocny czarny makijaż, bluzkę nad pępek z rękawami w siatkę, krótkie spodenki również koloru czerni i glany ze skarpetkami lekko wystającymi zza butów, pomalowane paznokcie na czarno z japońskimi znaczkami, aż tak źle to nie wyglądam, nie wytrzymałam jej wzroku i powiedziałam "ubieram się tak na co dzień, niech pani przywyknie" po czym wzięłam swoją torebkę, czyste ubrania miałam ubrania z "tego" dnia, bo się wtedy przeprałam. Razem z kobietą ruszyliśmy jakimś tam autem do mojego domu, tyle wspomnień, no cóż, weszłam do swojego pokoju i zaczęłam się pakować, miałam trzy walizki sięgające mi do pasa, plus jeszcze cztery torebki z przedmiotami, z mojego pokoju, łazienki, salonu i jeszcze tam trochę z kuchni. Monika jak zobaczyła ile mam tego wszystkiego otworzyła szeroko buzię i powiedziała "dobrze może zmieści nam się to do samochodu. Po jej zdaniach powiedziałam, że zapomniałam spakować buty.
- to co jest w tych walizkach.?-zaciekawiła się.
- w tej pierwszej są bluzki, w drugiej spodnie i spódnice, w trzeciej moje sukienki i biżuteria, w czwartej moje pamiątki, lakiery i perfumy, balsamy itp. a w...
- dobra wystarczy i tak nie zapamiętam, dobrze idź szybko po te buty.
Po dziesięciu może piętnastu minutach byłam gotowa z kolejną walizką wielkości pozostałych, tak mam dużo takich walizek, weszłam do auta, usiadłam z tyłu po prawej stronie, obok mnie siedziała, moja walizka, a bok niej moja kolejna walizka, na podłodze leżały moje torby, a no tak miałam jeszcze piątą torbę z moimi torebkami :D. w bagażniku zmieścili moje pozostałe walizki, ciekawi mnie tylko, jak.?! Po godzinie drogi dojechaliśmy pod bardzo duży dom, wyszłam z auta, do pani Moniki podszedł jakiś chłopak chyba o rok starszy o de mnie i przytulił ją kiedy zamknęłam drzwi, przy okazji nimi trzaskając, miałam złowrogą twarz i założone okulary przeciw słoneczne, a grzało jak w cholerę.! Popatrzyłam na kobietę, chłopak dziwnie na mnie patrzył, zauważyłam że Monika wytłumaczyła mu kim jestem, po czym pokazała a bym podeszła, tak jak chciała, tak zrobiłam. Usłyszałam jej głos, jednak nadal nie uśmiechnęłam się, miałam nadal złowroga minę, chociaż nawet obojętną.
- Tomek, to jest Ewangelina, mógłbyś zanieść jej bagaże do jej pokoju.?
- oczywiście a który będzie miała pokój.?
- ten z największą łazienką, pokojem i garderobą.
- ten obok mojego.?
- może być.
- a ile jest tych bagaży, pewnie mało.- zrobiłam obrażoną minę i skrzyżowałam ręce na piersi, on zrobił zaciekawioną minę, po czym podszedł do tylnych drzwi auta, wyciągnął moją jedną walizkę, torebki ja zabrałam, gdy chciał już iść z uśmiechem na twarzy chrząknęłam, on się odwrócił, wskazałam palcem na bagażnik, przestraszony tomek podszedł do niego i otworzył, z przerażenia upuścił moją walizkę na ziemię po czym krzyknęłam na niego.
- uważaj.! tam są moje sukienki i perfumy i wszystko szklane.! jak się stłuką to zamorduję.!!!- rozdarłam się na całe gardło, usłyszałam jedynie jak drzwi do ogromnego budynku się otwierają i paręnaście szeptów, usłyszałam także krzyk mówiący "ej tomek żyjesz, że tak na ziemi leżysz.?!" on na ich okrzyki tylko wstał pośpiesznie i podbiegł do nich, ja byłam do nich odwrócona tyłem, więc nie widziałam ich, stałam przy aucie i patrzyłam na bagażnik. Usłyszałam tylko jak tomek prosi podejrzewam przyjaciół o pomoc, kilku z nim przeszło obok mnie i jak zobaczyło bagażnik to wydarło się pytając "ile tu ludzi przyjechało.?!" na co tomek odpowiedział że tylko jedna, wszyscy popatrzyli na mnie, sami chłopcy tu są.? każdy z nich otworzył usta i patrzyli na mnie jak by chcieli mnie rozebrać wzrokiem, w końcu do nich podeszłam i wskazałam ręką na bagaże, nie odezwałam się od warszawy do nikogo, ani do nich, ani do pani Moniki, no po za moim krzykiem. Każdy z nich wziął po jednej walizce, tak właściwie to moje walizki brali po dwóch, weszliśmy do sierocińca, szłam za nimi dotarliśmy na drugie piętro, otworzyli któreś tam drzwi, moim oczom ukazał się pokój bardzo dobrze zadbany, zaczęłam się rozglądać, a oni nieść walizki gdzieś. Na samym początku zobaczyłam mój pokój( potem dam zdjęcia.)na lewo była ogromna łazienka, na prawo ogromna garderoba, chłopcy zostawili moje torby i walizki obok łóżka, zaczęłam się rozpakowywać, oni po chwili zastanowienia wyszli, świetnie rozpakowałam się w trzy godziny, byłam wykończona, jest godzina w pół do siedemnastej, wstałam i zaczęłam się ogarniać w łazience, gdy to zrobiłam położyłam się na łóżku i wyciągnęłam mojego laptopa(którego również spakowałam) i zaczęłam słuchać muzyki, i patrząc na fb co jest nowego, pisząc ze starymi przyjaciółmi, po dwóch godzinach, pięknych chwil wszedł do mojego pokoju jakiś chłopak, mówiący, stop, jąkający, żebym zeszła z nim na kolację, nic nie mówiąc założyłam okulary, ale nie przeciw słoneczne, tylko takie, no takie, że z zewnątrz są czarne ale ja widzę wszystko normalnie, z grzywką nie wygodnie przy jedzeniu. Chłopak bardzo się zdziwił, gdy mnie zobaczył, zeszłam z nim na tą kolację, nic nie mówiąc usiadłam do stołu, zrobiłam sobie jedną kanapkę, po jej zjedzeniu wstałam bez słowa, odstawiłam talerz do umywalki i wróciłam do swojego pokoju. Położyłam się spać byłam zmęczona, ściągnęłam okulary nie przebierałam się jedynie co zrobiłam to je odstawiłam, zmazałam makijaż i położyłam się spać, nudziło mi się nie mogłam zasnąć po mimo że byłam śpiąca, z tego co się orientuję zasnęłam po godzinie, o 21.
Tomek.
Gdy Ewangelina odeszła od stołu byłem w szoku, taka fajna laska, a usłyszałem jej głos tylko raz, jak na mnie wrzeszczała, widziałem ją całą oprócz jej oczu, ciekawe czemu ich nie pokazuje, po dwudziestu minutach wróciłem do swojego pokoju, fajnie że ma ona pokój obok mnie, wszedłem na swojego laptopa, grałem chyba do pierwszej w nocy, po czym usłyszałem głośny krzyk za ściany, Ewangelina.?! Opuściłem swój pokój i zajrzałem do niej, leżała w łóżku, najwyraźniej nawet się nie przebrała tylko ściągnęła okulary i się położyła, nie przykrywając się. Ten pokój jest mega.! musi być bogata, szkoda mi jej. Zobaczyłem że jest ona cała we łzach, szlocha i mówi coś przez sen "nie, nie chcę.!" podszedłem do niej i lekko ją dotknąłem, ona strasznie szybko się podniosła, chyba zobaczyła nie zza swojej grzywki, bo szybko się skuliła, nogi schowała pod brodą i oplotła je swoimi rękami, po czym schowała tam głowę i odezwała się do mnie, jaki piękny głos.
- co ty tu robisz.?
- przyszedłem bo słyszałem twój krzyk, a gdy cię zobaczyłem płakałaś i coś mówiłaś...
- co.?
- ale co "co.?"
- co mówiłam.?
- "nie, nie chcę" coś w tym stylu a co.?
- nic idź stąd.
- ej a możesz coś zrobić.?
- czego chcesz.?
- pokaż oczy...
- nie.
- ale dlaczego.?
- nie chcesz ich zobaczyć.
- no plis.!
- nie.! a teraz idź.!
- wyjdę stąd jeżeli pokażesz mi jutro oczy ok.?
- spoko...dobranoc.- z powrotem się położyła.
Wróciłem do swojego pokoju i położyłem się szybko spać aby jutro zobaczyć jej zapewne piękne oczy, przyjdę rano do jej pokoju.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zajebiście ci to wyszło,lol prawie się rozplakalam jak czytalam o śmieci brata głównej bohaterki :P. A teraz naszła pora na wytykanie błędów.
OdpowiedzUsuń1. Miała wypadek i przez tydzień była w śpiączce- ok. Ale napisałaś że ją wszystko bolało, a następnie że bierze słuchawki i je zakłada; i jak przyszła do niej ta Monika ja przytuliła itd ona podkulała nogi itd- To powinno ja boleć a nie dałaś żadnej adnotacji.
2 źle sobie wyobrażasz rozmowę z psychologiem. On używa takich, takich no wiesz "trudnych" słów i jest przede wszystkim spokojna.
3. Miała wypadek i żadnych złamań? Od razu po tygodniu śpiączki ja wpisują? Bez żadnych rehabilitacji?
4. Do sierocinca bez podpisywania żadnych papierów? Chyba ze to ja dopiero czeka.
5.W ŻADNYM sierocincu nie ma tak dobrych pokoi, w nienagannym stanie, w tak dobrej aranżacji i tych wielkości.
6.A co do tego bidula to daj tam też mniejsze dzieci będzie lepiej.
Czekam z niecierpliwością na następcy rozdział.
PS. Czuje się jakbym pisała list xd. Pozdro
1: brała słuchawki z trudem i cały czas ją bolało, a Monika jest ogólnie opiekunką do sierocińca a nie żeby jej mózg rozjebać.!
OdpowiedzUsuń2: próbuje być na "czasie" i bardzo dużo przebywa czasu z dziećmi więc mówi jak mówi....-_-
3: doktor mówił że miała szczęście, a będzie musiała chodzić do psychologa(moniki) po tym wszystkim.
4: będzie później niespodzianka(wiedziałam że oo tym napiszesz...;))
5: przeczytaj ponownie :4:
6: dodam i wytłumaczę jak tam jest...;)
PS: czuje się jak bym odpowiadała na list...xD