wtorek, 27 stycznia 2015

R. 15


Chłopak patrzył na mnie, poważnie oglądał, po chwili spojrzał na ojca, on również był zaskoczony, ponieważ teraz poznał  całą prawdę, usłyszałam otwierające się drzwi, jak i również jakieś rozmowy chłopców. Wstałam i podeszłam do jedynego okna w tym pomieszczeniu, było to studio nagraniowe, więc to normalne, gdy chłopcy weszli do pokoju, dziwnie zaczęli się rozglądać, poznałam niektóre głosy, lecz nie pamiętałam skąd, zaczęli się oni pytać, kim jestem ja i Lukas, wszystko im wytłumaczył, mówiąc moje imię jako Ewangelina, po chwili nie wytrzymałam podeszłam do ojca Pawła, powiedziałam mu na ucho, że nie szkodzi jeśli powie moje prawdziwe imię, skina głową po czym zaczął mówić prawdę, oczywiście padły pytania, czemu mam imię, jako śmierć, z legendy, gdy tylko usłyszałam to pytanie, ponownie podeszłam do wujka i poinformowałam go, że to na razie tajemnica, ja nie chciałam się odzywać. Oczywiście przekazał moją wiadomość, po czym podał mi papierek, spojrzałam na tekst, przecież to była moja piosenka, o moim byłym chłopaku, nadal go pamiętam, wygląda właściwie jak jeden z nowych gości, pochodził z polski a do Anglii przeniósł się z ojcem, aby mógł pracować, również ze mną śpiewał, lecz pewnego dnia znikną i nie dawał znaku życia. Popatrzyłam na wuja on tylko się zaśmiał i powiedział że zachował ten tekst, ja w odpowiedzi tylko przekręciłam oczami, powiedział mi że mam iść do pomieszczenia, założyć słuchawki i czekać na muzykę. Tak tez zrobiłam usłyszałam muzykę, zaczęłam śpiew.

Kolejny dzień bez twojego telefonu, sama nie wiem czy zaufam jeszcze komuś.

Po skończonej piosence, na mojej twarzy widniał uśmiech, całą piosenkę śpiewałam z zamkniętymi oczami, dodawało mi to otuchy, oczywiście ani razu, nie spojrzałam na twarz chłopaków, nie wiem jak wyglądają, no może jeden raz spojrzałam, ale to był ułamek sekundy. Wyszłam z pomieszczenia, podszedł do mnie Lukas, po czym objął od tyłu w pasie. Po czym się w końcu odezwałam.
- Wujku teraz możemy zaczynać, albo jutro, jestem trochę zmęczona po koncercie.
- oczywiście- wiedziałam że na twarzach reszty jest zdziwienie, nawet na twarzy Pawła.
- to do zobaczenia.
- poczekaj.-odwróciłam się do wujka.
- podpiszesz to.?
- oczywiście.
Zabrałam papierek, była na nim zgoda, na śpiew i występ w filmie, pisało tam również, że trzeba podpis rodzica.
- wujku, czy ten podpis rodzica jest konieczny.?
- Imfa przecież nie ukończyłaś jeszcze 17 lat prawda.?
- no nie. zaczęłam, ale, przecież ja..
- chodzi o tutejsze życie a nie poprzednie.
- a może podpisać opiekun.?
- a kto nim jest.?
- Pani Monika z sierocińca.
- tak, może, a kiedy będzie.?
- chcesz się z nią spotkać.?
- no, można tak powiedzieć.
- dobra, jak tylko wróci to się jej spytam.
- to dobrze, dobra możesz iść, do zobaczenia jutro o 11.
- 11 rano.?!
- nadal wstajesz późno.?
- trzeba dużo odpoczywać.- szłam w kierunku wyjścia, gdy byłam już przy gronie chłopców spytałam.
- która godzina.?
- 22:30.-odpowiedział, ten który przypomina mi Arka.
- no nie....znowu.?-zapytałam sama siebie.
- przenocujesz u mnie.-uratował mnie Lukas.
- dzięki.! kocham cię.!-ucałowałam go szybko w usta, po czym pomachałam wszystkim, wyszliśmy z budynku, na szczęście Lukas mieszka blisko tego miejsca. W jego domu, poszłam od razu, do kuchni, zrobiłam sobie małą kanapkę, po czym podeszłam do Lukasa, który czekał w salonie. Popatrzyłam na niego, podał mi bluzkę, sięgającą mi do ud, po czym poszłam do łazienki, umyłam się, szybko, ubrałam "pidżamę" po czym ruszyłam do łóżka, gdy się tylko położyłam, poczułam za sobą ciało, zapewne Lukas. Zamknęłam oczy, jednak nie usnęłam, po pięciu minutach, nie wytrzymałam odwróciłam się do Lukasa, zapaliłam lampkę obok, to wcale nie był Lukas, tylko jakiś chłopak. Tak jak zwykle robię sobie kabaret, dlaczego.? ponieważ wtedy moja ofiara nie wie co robić, a ja uciekam, tak uwalniałam się od porywaczy, zaczęłam się na niego patrzeć, nawet nie podobny do Lukasa, on również mi się przygląda, poruszyłam tylko ramionami, po czym ponownie się położyłam, prawie ledwo go widziałam, ta lampka jest bez sensu, on widział tylko moją figurę urzeźbioną przez kołdrę. Próbowałam zasnąć, nie obchodziło mnie z kim teraz leżę w łóżku, byłam tak zmęczona, że zasnęłabym obok porywacza, albo nawet moje prawdziwego ojca. Po pięciu minutach zasnęłam, śniło mi się...nic, śniła mi się ciemność, widziałam tylko siebie błądzącą wśród niej. Rano gdy się obudziłam, wstałam, obok mnie już nikogo nie było. Wstałam, podeszłam do szafeczki, nie było soczewek.? Zaczęłam się rozglądać, no nic, musiałam je zostawić, w łazience, poszłam tam, przygotowałam sobie swoje ubrania, zamknęłam drzwi, umyłam się, po czym wysuszyłam, uczesałam włosy, ubrałam się, zrobiłam makijaż, gdy byłam już prawie gotowa, zaczęłam ponownie szukać soczewek, nie było ich tam. Pomyślałam, że Lukas, mógł mi je zabrać, wyszłam do jego pokoju, na szczęście, miał go połączonego z łazienką, więc, tam też nikogo nie było, założyłam okulary, które o dziwo były tam. Zabrałam swoją torebkę, wyszłam z jego pokoju, dziwne w salonie też go nie ma. Poszłam do kuchni, usłyszałam stamtąd jakieś smażenie na patelni. Myślałam, że to Lukas robi mi śniadanie, jednak się myliłam, był to ten chłopak, który położył się do mnie wczoraj, on naprawdę przypomina Arka. Na jego widok zrobiło mi się smutno, lecz na twarzy miałam uśmiech, to mógł nawet być mój Arek, jednak opuścił mnie, odszedł bez słowa, nie mam zamiaru się z nim wiązać. Podeszłam do stołu, usiadłam na krześle i wzięłam do ręki gazetę leżącą tam, potem zobaczyłam kubek, który chłopak przed chwilą postawił, daleko ode mnie, gdy tylko się odwrócił, przybliżyłam go do siebie, moimi umiejętnościami.

( umiejętności:
- śmierć natychmiastowa

- poruszanie przedmiotami
- ogień
- sprawianie bólu
- szybkość/teleportacja. )

Po dwóch sekundach chłopak się obrócił, a ja już piłam "jego kawę" patrzył na mnie przerażonymi oczami, pewnie zastanawiał się jak jego kawa, jest teraz moją kawą. Oglądałam gazetę, piłam jego kawę, siedziałam rozluźniona na krześle z uśmiechem na twarzy, jak rodzinka, lecz prawda jest taka, jest mi nie wygodnie, nie chce wyjść na dziwaka, ta kawa jest lekko nie smaczna, a tą gazetę już kiedyś widziałam, dlaczego to robię.? Bo nie chcę z nim gadać tak na serio.
- wiesz że to była moja kawa.?
- tak.
- dlaczego ją wzięłaś.?
- bo chciało mi się pić.
- po co ci okulary.
- bo nie ma moich soczewek.- powiedziałam i spod moich jakże przed chwilą wymienionych okularów, spojrzałam na niego, miał zawiniętą pięść, po chwili ją otworzył, moje soczewki.?! Po prostu chciałam go zabić, musiałam się opanować, na mojej twarzy cały czas widniał uśmiech, on się dziwnie na mnie popatrzył, w końcu odłożyłam gazetę, kubek kawy, wstałam, podeszłam do niego, wyciągnęłam rękę, patrzył się dziwnie na mnie, ludzie, jaki idiota.
- oddaj.
- nie
- pokazać ci sztuczkę magiczną.?- zbliżyłam się do niego jak bym miała go pocałować.
- dobra.
- daj rękę za siebie, tą z moimi soczewkami, potem ją lek-kawo otwórz.
- nie, zabierzesz ją.
- no dobra no to nie otwieraj.
Wzięłam do ręki dwa płatki kwiatka, potem ponownie się do niego zbliżyłam, z rękami zrobiłam tak jak z jego, po chwili czekania, pocałowałam go w polik, ten się zaczerwienił i wydusił z siebie słowa.
- z jakiego powodu ten całus.?
- w podzięce za oddanie soczewek.-wyciągnęłam rękę zza pleców, zrobił to samo, zamieniły się miejscami. Chłopak dziwnie na mnie patrzył.
- j-jak t-ty to zrobiłaś.?!
- tajemnica.
Podeszłam do lady, ściągnęłam okulary i od razu miałam na sobie soczewki, odwróciłam się z kubkiem kawy, odstawionym wcześniej i przeglądałam gazetę. Gdzie jest Lukas.?!
- pewnie masz brzydkie oczy, więc nosisz soczewki.-wygiął się do tyłu, bujając na krześle, rzuciłam gazetą o ladę, kawę odstawiłam, podeszłam do niego, uderzyłam z całej siły z liścia. Lekko się ugiął w bok, wstał i złapał mnie za nadgarstki, po czym patrzył w moje oczy, miałam obojętną minę, i tak nic mi nie zrobi, gdy miał na mnie na krzyczeć, ktoś wszedł do domu, byłam wściekła, chciałam sprawić mu ból, gdy już lekko go odczuwał, poczułam jak ktoś łapie mnie za ramiona, po czym zakrył oczy, poczułam na swoich oczach, że nie mam soczewek.?! Jak by wyparowały, odwróciłam się, to był Kastiel, gdy zabrał rękę, zaczął na mnie krzyczeć.
- co ty ulicha robisz.?!
- bronie się, on mnie obraził.!-wskazałam palcem na chłopaka, którego trzymał Lukas.
- to nie wina aby go krzywdzić.
- ukradł mi soczewki.
- było założyć okulary.
- założyłam, potem odzyskałam a on obraził moje oczy.!
- pokazałaś mu je.?
- nie będę każdemu pokazywać mojej przeszłości.!
- arght.! Lukas idź po te zakupy, ja z nią pogadam.-zrobił jak chciał.
- no słucham.
- po pierwsze co ty sobie myślałaś tam nad jeziorem.?!
- chciałam się utopić, misja mi się nie powiodła.
- utopić.?!-odezwał się chłopak przypominający mi Arka.
- jak ty w ogóle masz na imię.?!-zapytałam po krótkiej ciszy.
- Arek.
Otworzyłam szeroko oczy, po czym zapytałam gdzie wcześniej mieszkał.
- w Anglii, ale ojciec się przeprowadził, więc ja też.
- kiedy to się stało.?
- dwa lata temu, właśnie kogoś mi  przypominasz, bliską mi osobę, lecz nie mogę powiedzieć kogo.- cały czas stałam do niego tyłem, Kastiel zniszczył mi soczewki, musiałam, tylko błagam, tylko nie on.!
- czyżby twoją byłą.?
- nie byłą, mam nadzieję.
- czyli tak.?
- moją dziewczynę.
- opisz jej oczy.
- to pokaż swoje.- oparł łokieć o stół, głupio się czułam.
- proszę.- odwróciłam się, gdy tylko ujrzał moje jakże wcześniej wspomniane oczy, nie mógł uwierzyć, po chwili się odezwał.
- Ewangelina.?!
- teraz Imfa, a i jeszcze jedno, BYŁA.!
- ja wcale z tobą nie zrywałem.
- dobra przestańcie się kłócić.! -odezwał się Kastiel.
- dobra, co chcesz.?- zapytałam brata.
- co ty robiłaś tam pod wodą.?!
- nie ważne.
- Imfa.!
- no co.?! jak powiem że się cięłam to będziesz szczęśliwy.?!-po wypowiedzeniu zdania, zakryłam sobie usta ręką, podeszłam do lady, wzięłam nóż, Kastiel do mnie podszedł.
- wiesz że nic tym nie zrobisz.!
- wiem, tobie nie, ale Arkowi tak.!-wskazałam nożem na chłopaka, byłego.
- Imfa opanuj się.!- krzyknął Arek, podszedł do mnie i złapał za rękę, spojrzał mi głęboko w oczy, zobaczył moją przeszłość, puścił mnie, po czym się cofną. A ja odezwałam.
- widzisz, już nie jedną osobę zabiłam, nic się nie stanie jeżeli ty też zginiesz.!- przybliżyłam nóż do nadgarstka, przecięłam się, nic nie poczułam, krew kapała mi bardzo szybko a ja zaczęłam płakać, przecięta skóra, maksymalnie szybko się zrosła, a ja krzyczałam.
- widzisz.!!! nie da się mnie zabić.!!! wrócę do jeziora, będę wołała tatę.!!! może mnie weźmie do siebie.!!!
- Imfa opanuj się.!-ponownie odezwał się Kastiel.
- nie, kurwa nikt nie będzie mi mówić co mam robić, nawet własny brat.!
- Imfa, spokojnie, chcesz być jak nasza matka.?!-Kastiel trafił w czuły punkt, własną matkę zabiłam gdy byłam jeszcze mała, gdy miałam 7 lat. Upadłam na ziemię, zemdlałam.
Obudziłam się na kanapie, złapałam się za głowę, przy mnie siedział Lukas, Kastiel, i o dziwo Arek, po czym się odezwałam.
- czemu wy tu jesteście.?!
- Imfa opanuj się.!
- nie.! I co to za lala.?- zapytałam się Lukasa, nawet jej nie widziałam, lecz miałam wizję, to się już stało, wysoka blondynka, plastik, widziałam ją na chodniku, razem z Lukasem, nazwał ją Amber, właściwie to była ona, czemu ja.?! czemu akurat ja muszę cierpieć, przez całe życie.!? Pocałował ją namiętnie w usta, całowali się tak długo, dopóki nie usłyszeli mojego krzyku. On ją szybko puścił, powiedział krótkie, do zobaczenia tylko pamiętaj nie znamy się przy Ewce, ona tylko puściła mu oczko i sobie poszła. Wracając, Lukas stał unieruchomiony, a ja wstałam, zaczęłam sprawiać mu ból, okropny ból, potem Kastiel wstał, chciał mnie uspokoić, ja nadal stałam, a Lukas, leżał na podłodze i zwijał się z bólu, po chwili ktoś mnie przytulił. Odwróciłam się do tego kogoś, płakałam, po chwili poczułam, że ktoś bierze mnie na ręce, przytuliłam się do mojego ktosia, zasnęłam, znowu, obudziłam się w, studiu.?!

1 komentarz: